wtorek, 28 lipca 2015

„Dangerous Temptation” (1x10)



I've got a burning desire for you, baby
I've got a burning desire for you, baby
I drive fast, wind in my hair
I push you to the limits ‘cause I just don't care
I've got a burning desire for you, baby
Lana Del Rey – Burning Desire (Paradise, 2012)


Obsesja. Pokusa. Pożądanie.
Trzy słowa. Trzy różne znaczenia.
Bliskoznaczne, a takie odległe od siebie.
Obsesyjnie szukasz jej twarzy.
Walczysz z pokusą dominacji.
Pożądasz w niej, to co najlepsze.
Stajesz się słaby i bezsilny.
Dotyk.
Głos.
Gubisz się we własnym ułożonym świecie, ale..
Ulec pokusie, to tej najwspanialszej.

Na elektronicznym zegarku wybija godzina trzecia w nocy, a ja bez celu patrzę w jeden punkt na suficie. W oczach zaczyna mi się mienić, lecz i tak nie mogę zasnąć. Zaczynam cierpieć na bezsenność – prawie zgadzam się z samym sobą, jednakże znam inny powód moich problemów ze zmrużeniem oka. Ten powód, jest kobietą; urzekającą, silną, piękną, zadziorną i.. zaczynam tonąć w synonimach, które mogłyby ją opisać.
Leżę w łóżku ze swoją żoną. Przyrzekałem wierność i miłość.
A teraz grzeszę w myślach, myśląc o innej. O innej, która dziś późnym popołudniem wybiera się na drinka z moim przyjacielem sprzed lat.
Na samo wspomnienie w żyłach pali mnie wściekłość.
Jeśli, ja ją pragnę z bólem, to dlaczego on ma ją zdobyć na łatwość?
Bo nie ma żony?
Bo nie ma przed sobą gór, które posiadają strome ścieżki?
Bo jest lekkoduchem i niczym się nie przejmuję?
Zaciskam powieki i pięści. Tak nie powinno być. Nie tak powinienem się zachowywać – krążące myśli bardziej dobijają moją świadomość.
Bycie mężem jest trudne.
Ale bycie wiernym mężem okazuje się być prawdziwym wyzwaniem.
Z ciężkim westchnieniem przekręcam się na bok i teraz znajduję się twarzą w twarz z Megan, która nieświadoma niczego, śpi smacznie z głową przytkniętą do ramienia. Światło księżyca oświetla jej drobną sylwetkę i mam okazję, by się jej lepiej przyjrzeć. Jej miedziane włosy tworzą wokół głowy coś na kształt aureoli, a usta noszą ślad niedawnego uśmiechu. Pomimo widzę jednak wyraźnie zmęczenie malujące się na jej obliczu i sprzedaję sobie mentalnego kopa za to, że pozwalam jej pracować tak ciężko. Jest żoną prawnika, mogłaby żyć beztrosko i pławić się w luksusach, ale jej dobre serce wzięło górę. Teraz nie ma nawet czasu dla własnego męża. W przypływie czułości odgarniam z jej twarzy kosmyk rudych włosów i uśmiecham się lekko, gdy Megan mruczy coś niewyraźnie przez sen i przysuwa się bliżej w poszukiwaniu mojego ciała. Przygarniam ją do siebie i wtulam twarz w jej włosy, których zapach zawsze przywodzi mi na myśl spokój i szczęście.
W końcu zasypiam znużony swoimi myślami i ukołysany jej równomiernym oddechem.
Kiedy wreszcie się budzę słońce już dawno wstało, a mój telefon dzwoni, jak szalony. Wyrwany ze snu, gwałtownie zrywam się z łóżka i sięgając po telefon, zaplątuję się w pościel i z hukiem ląduję na podłodze.
 - Halo?
 - Mac, gdzie ty do diabła jesteś? – słyszę po drugiej stronie głos Michelle.
 - W domu, zaspałem – mówię, patrząc na zegarek stojący na szafce nocnej, który pokazuje 9:30.
 - Radzę, żebyś był tu w ciągu godziny. Potrzebuję twojej pomocy.
 - Okej. Będę za pół godziny. Miechelle?
 - Tak?
 - Czy jestem już zwolniony?
 - Zwolniony? Upadłeś na głowę czy jak? Za coś takiego mogę ci najwyżej dać słowne upomnienie. A teraz zbieraj swoje szacowne cztery litery i przyjeżdżaj do pracy. Naprawdę cię potrzebujemy – połączenie urywa się, a ja jeszcze przez chwilę gapię się na wyświetlacz, po czym zrywam się na równe nogi i biegnę pod prysznic. Megan budzi się w chwili, gdy nieudolnie próbuję zawiązać krawat.
 - Daj mi to – mówi, a jej głos jest lekko zachrypnięty od snu.
Z ciężkim westchnieniem opuszczam ręce i oddaję jej przedmiot mojej frustracji, który ona sprawnym ruchem umieszcza na mojej szyi. Następnie całuje mnie w policzek i wchodząc do łazienki, woła:
 - Miłego dnia.
Ostatnie, co słyszę to dźwięk płynącej wody i odgłos wyciskanego żelu, po czym chwytam kluczyki i w pośpiechu opuszczam mieszkanie, które jeszcze do niedawna nazywałem pieszczotliwie domem.
Gdy wychodzę z windy w oczy od razu rzuca mi się sylwetka Stelli, która coś gorączkowo gestykuluję do Waltersa i Michelle. Na ich twarzach maluję się pełna koncentracja.
Przyspieszam więc kroku, nawet nie mam zamiaru zaglądać do swojego biura, bo i tak się spóźniłem do pracy.
- Już jestem – otwieram szeroko szklance drzwi i lustruję postać Stelli. Miała na sobie karmelowe spodnie i białą bluzkę z rękawami zawiniętymi do łokci. Gdy odwróciła się do mnie z uśmiechem, zauważam na jej szyi wisiorek z doczepką w kształcie małej fasolki, po czym mój wzrok spada niżej. Chętnie rozerwałbym te guziczki – spoglądam na rozpiętą koszulę na cztery guziki.
- Dobrze się czujesz? – pyta mnie Stella z wyczekującym spojrzeniem i lekkim uśmiechem na ustach.
- Tak, jasnee – kiwam głową, próbując rozsypać myśli o niej.
- Witaj w naszych skromnych progach – mówi kąśliwie Michelle, obrzucając mnie raczej nieprzychylnym spojrzeniem – już myślałam, że coś cię wciągnęło po drodze.
Zaczyna przerzucać jakieś papiery.
Jej włosy są w lekkim nieładzie, a pod oczami dostrzegam cienie, które świadczą o braku porządnego snu.
Marszczę czoło i kładąc teczkę na stole, podchodzę do niej i chwytając za rękę, pytam:
 - Czy ty w ogóle dzisiaj spałaś? – Spencer mruczy coś niewyraźnie i próbuje uciec spojrzeniem, ale nie pozwalam jej na to. Zmuszam ją, by na mnie spojrzała, a ona tylko wzdycha ciężko i zrezygnowanym głosem, mówi:
 - Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Mały się czymś zatruł i całą noc zwracał, a kiedy już jakoś udało mi się doprowadzić go do stanu użyteczności, nie mogłam zasnąć. Cały czas myślę o tej sprawie. O tym, co musiała przejść ta biedna dziewczyna.
Zamyka oczy i przeciera twarz dłońmi.
 - Proszę, zajmijmy się tym procesem. Nic mi nie będzie – nie wiem, kogo próbuje oszukać: siebie czy nas, ale postanawiam na razie odpuścić. Na to będzie jeszcze czas.
 - Co to za sprawa? – pytam, zdejmując płaszcz i wieszając go na oparciu jednego z krzeseł.
 - Nasza klientka, Emma Philips, została brutalnie zgwałcona miesiąc temu. Policja wszczęła dochodzenie, ale utknęło ono w martwym punkcie. Detektywi twierdzą, że to nie był gwałt – oznajmia Michelle, a ja wytrzeszczam oczy.
 - Jak to? – pytam i w tym samym czasie rozlega się dźwięk sygnalizujący nadejście smsa. Rozglądam się i moje spojrzenie zatrzymuje się na Stelli, która wpatruje się w ekran swojego telefonu, uśmiechając się szeroko. Mam nieprzyjemne uczucie, że to Rob i żołądek podjeżdża mi do gardła, kiedy jej palce zaczynają poruszać się po wyświetlaczu z niezwykłą prędkością.
 - Zdobył ją – myślę z goryczą, ale staram się niczego po sobie nie pokazywać. Zamiast tego kieruję swoją uwagę na to, co mówi Spencer.
 - Problem w tym, że nasza klientka była kiedyś call-girl.
 - Cholera. I teraz policja myśli, że po prostu wróciła do zawodu i chce wyciągnąć kasę od jakiegoś „niewinnego” klienta?
 - Pewnie tak. Kto wie, co tam majaczy im się pod kopułą – wzdycha Mich – rzecz w tym, że Emma porzuciła dawny tryb życia, kiedy poznała swojego męża, czym wkurzyła ludzi, dla których pracowała. Zmieniła więc nazwisko i wyjechała z Kalifornii zaraz po ślubie.
 - A teraz ją znaleźli i zemścili się – kończę, a ona tylko kiwa smutno głową- jak mogę wam pomóc?
 - Chciałabym cię prosić, żebyś razem z Jakem powęszył trochę. Sprawdził tych ludzi, ale przede wszystkim policję. Coś mi tu śmierdzi, a klientka wspominała, że jeden z bossów był jakoś wysoko postawiony w służbach porządkowych – mówi Spencer, a Walters macha do mnie ochoczo, jakbyśmy nie widzieli się od co najmniej dwudziestu lat.
 - Gotowy na dreszczyk emocji? – pyta, uśmiechając się szeroko.
 - Z tobą? Nigdy. Na to nie da się przygotować – parskamy śmiechem, a młody pochyla się i wyciąga coś z torby. Coś dużego i okrągłego i… Moje oczy robią się okrągłe, jak spodki. On ma sombrero.
 - Proszę – mówi, wciskając mi je na głowę – teraz słońce może cię cmoknąć.
 - Myślisz, że wyjdę w tym na ulicę? – mówię, próbując zdjąć to ustrojstwo, które waży więcej niż mój mózg.
 - A dlaczego nie?- dziwi się Jake – ja swoje będę nosił codziennie!
 - Bez wątpienia – mruczę pod nosem, jednocześnie próbując zabić spojrzeniem Bonaserę, która zwija się ze śmiechu.
 - Ale, ale… Dla ciebie kochana też coś mam – woła Walters i uświadamiam sobie, że w tej chwili bardzo przypomina mi dobrą wróżkę. Stelli śmiech zamiera na ustach i w rozpaczliwej próbie uniknięcia przeznaczenia, mówi:
 - Nie trzeba, naprawdę!
 - Ależ trzeba! – upieram się, a Jake wyciąga kolejne sombrero, które tym razem jest całe różowe. Wybucham śmiechem, a mój własny kapelusz spada mi na oczy.
Jedynie Michelle pozostaje niewzruszona i mrucząc:
 - Chyba mam migrenę – zostawia nas samych.
Po wyjściu Michelle z pomieszczenia zapada cisza.
- Chyba jest coś nie tak – zauważa Jake zamykając swoją torbę z prezentami. Kto wie, co on tam może jeszcze mieć?
Skinieniem głowy potwierdzam jego tezę.
- Możliwe, że znów pokłóciła się ze swoim mężem – Stella wzruszyła ramionami, w dłoniach trzymając kurczowo telefon.
Jakie patrzy na nią z wyraźnym zdziwieniem.
- Jesteś z nią blisko – stwierdził. – Dowiedź się czegoś – uśmiechnął się delikatnie, po czym spojrzał na mnie. – Chodź Mac, musimy coś znaleźć, bo czuję w kościach, że ta sprawa będzie głęboka i szeroka – westchnął, zakładając torbę na prawe ramię.
Zdejmując prezent z głowy od Waltersa, przypadkowo rzucam wzorkiem na wyświetlacz Stelli. Robert.. Zapisała go Robert. Zaciskam pięści i ruszam za młodym, rzucając do Stelli:
- Widzimy się później.
Ona potrząsa głową z uśmiechem i również kieruję się za nami, lecz po drodze wchodzi do biura George’a. Próbując nie myśleć, o czym Stella z Robem mogli rozmawiać, pytam się Jake o wakacje spędzone z barmanem.
- Jak minął tydzień małych wakacji w ciepłych krajach? – zagaduję go, gdy stoimy przed windami.
- Odpowiem tylko wtedy, jeżeli naprawdę chcesz znać odpowiedź – puszcza do mnie oczko Walters, a ja uśmiecham się mimowolnie.
 - Jaka jest szansa uzyskania od ciebie poważnej odpowiedzi? – pytam, wchodząc do windy i naciskając zero na panelu.
 - A kiedy piekło zamarznie? – mówi młody, a ja przewracam oczami.
Zapowiada się ciekawy dzień.
* * *
Kiedy wychodzę z biura Georga, Mac i Jake znikają w windzie.
Uśmiecham się lekko i kieruję się do swojego gabinetu, aby przejrzeć akta sprawy Emmy po raz kolejny. Ta sprawa będzie bardzo trudna i na samą myśl o tym zaczyna boleć mnie głowa. Po drodze wstępuję po mocną kawę i kiedy zasiadam za biurkiem, rozdzwania się mój telefon. Zaintrygowana patrzę na ekran, na którym wyświetla się imię Roberta. Przez chwilę po prostu tępo wpatruję się w wyświetlacz, a potem chwytam komórkę i szybko rzucam:
 - Bonasera.
 - Witaj, piękna Stello – rozlega się w słuchawce głos Tarnera, a mi mimo wszystko miękną kolana – gotowa na naszą randkę?
 - Randkę? – pytam, nieco zdziwiona, ale jednocześnie czuję się mile połechtana tym, że tak przystojny mężczyzna, pragnie się ze mną umówić.
Pragnie mnie zdobyć.
 - Nie wyobrażam sobie, aby spotkanie z tak piękną kobietą, miało mieć charakter czysto koleżeński – oznajmia, a ja czuję, jak moja kobiecość powoli budzi się do życia. Ten mężczyzna rozpala mnie, nie ukrywa swojego pożądania i to sprawia, że zaczynam go pragnąć jeszcze bardziej. Nie jestem typem kobiety, która wskakuje do łóżka pierwszemu lepszemu napotkanemu facetowi, ale rzecz w tym, że Robert Tarner nie jest zwykłym facetem. Jest pułkownikiem, a dodatkowo należy do Marines, co oznacza dwie rzeczy:
Jest nieustraszony i na pewno nieźle radzi sobie w łóżku.
Z takimi mięśniami….
No i należy do bliskich przyjaciół Taylora.
 - Czy ty ze mną flirtujesz?
 - Oczywiście. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Chciałem się upewnić, że jest ono aktualne.
 - Jak najbardziej.
 - W takim razie do zobaczenie o 8, piękna.
 - Do zobaczenia – połączenie urywa się, a ja łapię się na tym, że bardzo chciałabym, aby słowa wypowiedziane przed sekundą przez Roba, wyszły od całkiem innego mężczyzny.
Wzdycham i powracam do papierów, w których tonie moje biurko.

 * * *
Przyglądam się, jak Jake rozmawia z jednym detektywem przed komisariatem policji. Wyglądają na zaprzyjaźnionych, ponieważ kiedy Walters podszedł do wysokiego blondyna, ten ucieszył się i od razu podał mu rękę. Aczkolwiek również Jake ma go za informatora w potrzebnych sytuacjach. W tej chwili coraz bardziej zaczynam podziwiać młodego, nawet jeśli jest trochę zwariowany. W końcu Jake zwraca się w moją stronę, rozgląda się i idzie w moim kierunku.
- Czegoś się dowiedziałeś? – pytam, odprowadzając wzrokiem wysokiego blondyna, który przepuszcza policjantkę w drzwiach.
- Nie do końca, gdyż Mark mówił o sprawie ostrożnie – odpowiedział, marszcząc czoło.
- Więc? – drążę skupiając uwagę tylko na moim towarzyszu.
- Wydaje mi się, że kapitan tego komisariatu jest skorumpowany przez kogoś wyżej, rzecz jasna. I właśnie dzięki niemu, ta biedna dziewczyna została usidlona w jednym miejscu – skrzywił usta. – Musimy pojechać jeszcze w jedno miejsce, bardzo nam znane – poklepał mnie po ramieniu.
Jak się okazało nasz następny punkt był sądem najwyższym.
- Z kim chcesz się tutaj spotkać? – parkuję na wolnym miejscu, przy krawężniku.
- Zobaczysz – uśmiechnął się. Kiwam głową z niedowierzania i wysiadam z auta. Podnosząc wzrok, widzę na chodniku czekającą blondynkę, która przytula się z Waltersem.
Skąd on zna te wszystkie osoby?
Nie zastanawiając się więcej, ruszam w ich stronę. Gdy jestem już koło Jake, ten od razu z uśmiechem na ustach mnie przedstawia:
- Emily – mówi dumnie. – To jest Mac Taylor – podnosi jedną brew do góry.
Emily uśmiecha się, a w jej oczach kryje się coś, czego nie potrafię opisać.
- Emily Morgan, miło Pana w końcu poznać – podaję mi rękę, a ja szybko ją ściskam.
- Dzięki, że mogłaś się z nami spotkać – wtrąca Jake z uśmiechem.
- Wiesz, że dla ciebie wszystko, poza tym lubię wiedzieć o przydatnych informacjach i sam wiesz, że jestem w tym dobra – puściła do niego oczko.
- Dziękuję Bogu za ciebie – odpowiada młody.
- Jesteś prawniczką? – pytam, lekko skołowany tą wymianą zdań.
- Tak – odpowiada blondyna. – I również przyjaźnię się ze Stellą.
- Naprawdę? – pytam teraz już szczerze zdziwiony.
Blondynka uśmiecha się lekko i kiwając głową, mówi:
 - Naprawdę. Co was do mnie sprowadza? Mam tylko piętnaście minut do następnej rozprawy, więc nie chcę was poganiać, ale streszczajcie się.
- Słuchaj, słyszałaś może coś o sprawie Emmy Philips? – kobieta marszczy czoło.
- Tej zgwałconej call-girl?
Kiwamy głowami.
 - Coś mi się obiło o uszy, a co?
 - Policja stwierdziła, że do gwałtu nie doszło – odpowiadam, a Emily patrzy na mnie, jakby nagle wyrosły mi trzy głowy.
 - Że niby sama się zgwałciła? – jej głos jest o oktawę wyższa, a ona sama wydaję się być wyraźnie poruszona losem tej młodej kobiety.
 - Najwyraźniej stwierdzili, że dziwki nie można zgwałcić, bo przecież sama się o to prosi – mówi Walters, a przez jego twarz przebiega jakiś nieuchwytny cień.
 - Co za bzdura – warczy Morgan – słuchajcie uważnie, co wam powiem, bo drugi raz tego nie powtórzę – zaczyna i urywa, kiedy mija nas jakiś starszy adwokat, po czym rozgląda się i ciągnie nas w odległe miejsce, daleko od gwaru sali sądowej i gdy już jest pewna, że nikt nas nie usłyszy, mówi:
 - Emma Philips po ślubie zmieniła tożsamość. Wcześniej nazywała się Grace Brook i pracowała dla agencji „Hot & Bothered” jako panienka na telefon. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie poznała Richarda, swojego obecnego męża. Rzecz w tym, że agencja jest jedną z najbardziej luksusowych – kreśli w powietrzu cudzysłów. – I obsługuje także grube ryby, wiecie, polityków, biznesmenów, kongresmenów… Wasza ofiara przez pewien czas świadczyła usługi gubernatorowi stanu Kalifornia, który tak się składa, jest bratem prokuratora Danielsa, który zastraszył kapitana policji. A właśnie do nich trafiła sprawa Philips. Gangsterzy  zgwałcili ją, by dać jej nauczkę, przypomnieć, że od nich się nie odchodzi, w każdym razie nie żywym. Teraz gubernator boi się o swój wizerunek i stanowisko, a jego braciszek chroni jego tyłek, co było do przewidzenia. Dlatego śledztwo stanęło w martwym punkcie. Niby czegoś szukają, ale to tylko pozory. Chcą jak najszybciej zamknąć tę sprawę.
 - Ukręcić jej łeb – mówię, zszokowany jej wiedzą i tym, co usłyszałem.
 - Dokładnie. Ale pamiętajcie – nie wiecie tego ode mnie.
 - Tak jest – salutujemy z Jakem, na co Emily uśmiecha się szeroko.
 - Czy mogę zapytać skąd tyle wiesz? – pytam, zanim zdążę ugryźć się w język.
 - Mój narzeczony jest detektywem – odpowiada. – Na mnie już czas. Rozwód i bitwa o psa czekają.
Odprowadzamy ją do wejścia i kiedy powoli kroczymy w kierunku samochodu, słyszymy jej głos:
 - Hej, Jake – woła. – Czy Andrew miał ładną pogodę?
Walters parska śmiechem.
 - Słońce grzało, morze szumiało.
Emily szczerzy się jak dziecko.
 - Zadzwonię.
 - Będę czekał!
Blondynka znika w budynku sądu, a my wsiadamy do samochodu.
 - Dlaczego spytała o pogodę? – pytam, nieświadomy tego, w co się pakuję.
 - Oh, Em nie pytała o pogodę. Pytała, o to czy Andrew jest dobry w łóżku – tłumaczy spokojnie Jake, a ja hamuję tak gwałtownie, że wieszam nas na pasach.
 - CO?!
 - No wiesz, ładna pogoda znaczy, że jest dobry. Słońce i morze świadczą, że jest znakomity, a brzydka… - ale nie daję mu skończyć.
 - Chyba wystarczy mi tej edukacji seksualnej na dzisiaj – oświadczam. – Wracajmy do kancelarii.

 * * *
- Michelle? – pukam o drzwi.
Michelle ociężale podnosi głowę z nad papierów i odkłada swoje ulubione pióro na bok.
- Czy coś się stało? – pyta mnie, a w jej głosie słyszę zmęczenie i przygnębienie.
Trochę nieswojo czuję się o wypytywanie, o sprawach prywatnych mojej szefowej, więc na razie zaczynam delikatnie.
- Dostałam wiadomość od Waltersa, że już wracają do kancelarii z informacjami – mówię, wchodząc do środka.
- To dobrze – odpowiada krótko.
- Jak się masz? – wypalam, splatając swoje palce razem. Michelle spogląda na mnie i wydycha powietrze.
- Wszystko w porządku – sili się na uśmiech, lecz wychodzi jej tylko grymas.
- Mhm – kiwam głową, rozglądając się po pomieszczeniu. – Ale na pewno?
- Stella.. – zaczyna spokojnie. – Po prostu jestem niewyspana, zmęczona, podenerwowana i.. – łamię się jej głos. – Och, nie potrafię sobie poradzić ze swoim życiem i problemami.
Ja też..
Podchodzę bliżej biurka.
- Co się stało? – pytam, naprawdę zmartwiona.
- Mój mąż stwierdził kilka dni temu, że nie poświęcam się rodzinie, jemu i domu, tylko siedzę do późna w pracy i.. – tłumaczy powoli. – I uważa, że jestem pracoholiczką, która nie potrafi rozdzielić życia prywatnego z zawodowym.
- Przykro mi.. – mówię, a na widok załamanej szefowej, aż serce mi się kraje.
- Dziękuję – tym razem uśmiecha się. – Jakoś sobie poradzę – zapewnia mnie, a ja staram się w to uwierzyć.
- Wierzę w ciebie – dotykam jej dłoni. – Jakby coś jestem niedaleko. Jakbyś chciała pogadać, to moje drzwi od biura stoją otworem.
- Naprawdę ci dziękuję, Stello – odpowiada, oddając uścisk dłoni. – Ale nie chce cię męczyć moimi problemami.
- Och, przestań – karcę ją.
- Pamiętaj, że ja tu jestem szefową – przypomina mi, a ja chichoczę.
- Ale też jesteś człowiekiem – przypominam jej.
- Jesteś dobra.
- Wiem – odpowiadam z lekkim uśmiechem.
- Ale ja mówię poważnie, Stello – Spencer jeszcze nigdy nie była tak poważna. W jej oczach widzę prawdziwy smutek, który odbija się na jej pięknej twarzy. – wiele rzeczy w swoim życiu schrzaniłam, wielu żałuję, ale moje dzieci są najlepszą rzeczą, która kiedykolwiek należała do mnie. I nigdy nie mogłabym ich żałować. Kocham Toma, ale on nie potrafi zrozumieć, że ja… naprawdę się staram, ale po prostu czasami brakuje mi sił. Wiem, że nie spędzam z dziećmi tyle czasu, ile powinnam, ale…
 - Jesteś doskonałą matką – odzywa się, jakiś męski głos, na dźwięk którego obie podskakujemy do góry. Odwracam się i w progu dostrzegam Toma, męża Michelle, który trzyma w dłoniach wielki bukiet czerwonych róż. Nie zważając na mnie, podchodzi do Spencer i biorąc jej dłonie w swoje, klęka przed nią i mówi:
 - Jestem idiotą, proszę wybacz mi. Byłem wściekły, bo bałem się, że dostrzeżesz w końcu, że na ciebie nie zasługuję. Michelle, piętnaście lat temu spotkałem cię po raz pierwszy w ogrodzie botanicznym. Siedziałaś pośród białych róż, czytając kodeks karny. Od tamtej chwili wiedziałem, że w moim sercu nie będzie już miejsca dla innej kobiety. Kocham cię i pragnę ci zadać jedno pytanie.
Spencer patrzy na niego wielkimi oczami, w których błyszczą łzy.
 - Tak?
 - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – pyta Tom, a Michelle śmieje się radośnie i zarzucając mu ręce na szyję, woła:
 - Tak, tak. Oczywiście, że tak głuptasie! – całują się namiętnie, a ja czuję, że to odpowiedni moment, abym się ulotniła. Wychodzę i cicho zamykam za sobą drzwi. W korytarzu wpadam na Maca i Jake, którzy są tak pochłonięci rozmową, że omal mnie nie tratują.
 - Halo, ja tutaj jestem – wołam.
 - Oh, przepraszamy. Nie zauważyliśmy cię.
 - Jasssne. Mówcie, czego się dowiedzieliście.
 - Może chodźmy do Michelle. Poco powtarzać dwa razy- i zaczynają kierować się w stronę gabinetu Spencer, kiedy wyprzedzam ich i mówię:
 - Jeżeli któryś z was tam wejdzie, zabiję was i obedrę ze skóry. Słowo daję.
Chłopcy patrzą po sobie zdezorientowani, a potem przenoszą na mnie pytający wzrok.
Wzdycham.
 - Mich i jej mąż się pokłócili, a teraz on przyszedł i błagał ją na kolanach o przebaczenie – wyjaśniam pokrótce. – A teraz… WYNOCHA mi stąd! Do mojego gabinetu – Taylor i Walters posłusznie podążają do mojego gabinetu, gdzie przekazują mi informacje zdobyte przez Emily. Kiedy godzinę później dołącza do nas Michelle nadal wygląda na zmęczoną, ale na jej twarzy nie ma już śladu smutku, a oczy świecą jaśniej niż gwiazda polarna.
To właśnie jest szczęście – myślę i nagle przypomina mi się, że mam randkę, a zostało mi niewiele czasu na wyszykowanie się.

Poprawiając ostatni raz granatową sukienkę zmierzam do drzwi klubu, w którym mam spotkać się z Robertem. Przez myśli przelatuję mi jedno: Jak skończy się to spotkanie/randka? Na samym początku chciałam to wykorzystać, a teraz? Już sama nie wiem.
Gdy przeciskam się przez mały tłum, dostrzegam go na małej kanapie przy ścianie. Jest ubrany w jeansy i białą koszulę rozpiętą pod szyją. W końcu łapię mój wzrok i wstaję, zmierzając do mnie z uśmiechem na ustach.
- Cześć – całuję mnie w policzek. – Siadaj – mówi, przesuwając się w bok. – Czego się napijesz?
- Całkiem dobre miejsce wybrałeś – zauważam, sadzając się na szarej kanapie, zakładając nogę na nogę. – Dla mnie Martini, jeśli to nie problem – spoglądam na niego.
- Oczywiście – podnosi rękę i gestem przywołuje kelnera- poprosimy Martini i piwo. – młody chłopak przyjmuje nasze zamówienie i odchodzi, a my zostajemy sami. W powietrzu wyczuwa się napięcie i podświadomie wyczuwam, co stanie się tej nocy, jednakże nie robię sobie wielkich nadziei.
 - Pięknie wyglądasz – komplementuje mnie Rob, a ja rumienię się lekko.
 - Dziękuję. Ty też nie wyglądasz najgorzej.
 - Tylko na tyle cię stać? Ja tu się pocę nad komplementami, a ciebie stać tylko na nieźle. Ajajaj… chyba przejdę tutaj szkołę życia- śmieje się Tarner, a ja uśmiecham się.
 - Jestem tylko prostą kobietą. Nie daję się nabrać na czułe słówka – mówię, patrząc mu głęboko w oczy. On przysuwa się bliżej, a jego dłoń ląduje na moim ramieniu. – Co cię sprowadza do Nowego Jorku?
 - Bezpieczeństwo narodowe. Jakaś konferencja w ONZ. Nic ciekawego. A ty? Co ty robisz w tym cudownym mieście celebrującym bezsenność?
 - Urodziłam się tutaj – mówię, upijając łyk Martini i bawiąc się oliwkami nakłutymi na wykałaczkę – wychowałam i tak zostało. Kocham to miasto. Tak po prostu.
 - A co jeszcze kochasz? – jego twarz znajduje się coraz bliżej i sama nie wiem, co mam o tym sądzić, dlatego odsuwam się od niego.
 - Kocham swój zawód.
 - Słyszałem, że jesteś jednym z najlepszych prawników w całym stanie. Jestem pełen podziwu. – wywiązuje się między nami rozmowa, która trwa do końca wieczoru. Kiedy opuszczamy bar jest już grubo po północy. Zimny wiatr omiata nasze twarze, kiedy kierujemy się do swoich samochodów.
 - Dziękuję za miły wieczór – mówię i całuję go w policzek.
 - To ja dziękuję – przez chwilę po prostu na siebie patrzymy, a potem on przyciąga mnie do siebie i składa na moich ustach namiętny pocałunek. Nie pozostaję mu dłużna i kiedy w końcu odrywamy się od siebie, decyzja została podjęta.
 - Do mnie czy do ciebie? – pyta, wodząc dłonią pod moją sukienką.
 - Do mnie – jęczę, kiedy jego palce zagłębiają się w moim rozpalonym wnętrzu.
Wsiadamy więc do aut i pędzimy, jak szaleni.
Kiedy w końcu docieramy do mojej sypialni mamy na sobie tylko bieliznę.
Popycha mnie na łóżko i zaczyna pieścić moje piersi.
Reszta nocy pozostaje tylko przyjemnym wspomnieniem.

Ask for ask + hot 100

Jak obiecałam rozrywkę, to i też ona będzie. Oto ona!
Najpierw pytania, a potem moja gorąca setka przebojów, która kojarzy mi się z gołąbeczkami. No, i od razu można wywnioskować, czego lubię słuchać, i w jakich klimatach. :)

PS. Dziś wznawiamy pracę nad dziesiątym odcinkiem.
Mamy nadzieję, że skończymy go dziś!

LET'S BEGIN!



  1. Ile macie lat?
  2. Czym się interesujecie?
  3. Jak zaczęła się Wasza przygoda z CSI:NY?
  4. Jak wkręciłyście się w shippowanie Stelli i Maca?
  5. Jak trafiłyście na Naszego bloga?
  6. Jaka jest Wasza ulubiona postać w Naszym opowiadaniu?
  7. Macie jakieś skryte marzenia, co do losów bohaterów?
  8. Jakie macie swoje marzenia?
  9. Do jakich szkół chodzicie/chodziłyście?
  10.  Jakie seriale oglądacie?
  11. Czy kiedyś byłyście aktywne na jakimś forum?
  12. Co lubicie słuchać i oglądać?
  13. Czytacie książki? Wasze ulubione?
  14. Ulubiony aktor/aktorka?
  15. Posiadacie swoje motto życiowe?
  16. Co lubicie robić w wolnym czasie?
  17. Czy coś Wam się kojarzy ze Stellą i Maciem? Piosenka, film, wiersz, etc? 
  18. Co najbardziej podoba się w Naszym TGH? 
  19. Co planujecie robić w przyszłości? 

                                                                _________________

HOT 100!

Po niej możecie ześwirować, gdyż ja z Rose mamy już chorobę psychiczną, ponieważ kiedy coś usłyszymy, o dziwo tekst piosenki pasuję do Nich! Och, wtedy szalejemy, haha.



  1. Michael Bolton – When a men loves a women
  2. Michael Bolton – How Am I Supposed To Live Without You
  3. Lionel Richie – Hello
  4. Lionel Richie – Endless love
  5. Patrick Nuo – Beautiful
  6. Joe Cocker – You are so beautiful
  7. Nickelback – Trying Not To Love You
  8. Nickelback – Never Gonna Be alone
  9. Leona Lewis – Bleeding Love
  10. Leona Lewis – I See You
  11. Leona Lewis – I Got You
  12. Ciara ft. Justin Timberlake – Love, Sex, Magic
  13. Justin Timberlake – Sexy Back
  14. Scars on 45 – Beauty’s Running Wild
  15. Parachute – Forever And Always
  16. Lifehouse – You And Me
  17. Lifehouse ft. Natasha Bedingfield – Between The Raindrops
  18. Banks – Goddess
  19. Jason Derulo – Want To Want Me
  20. Lana Del Rey – Burning Desire
  21. Celine Dion – Because You Loved me
  22. Areosmith – I Don’t Want To Miss a Thing
  23. Michael Jackson – You’re Not Alone
  24. Taylor Swift – Love Story
  25. Taylor Swift – Breathe
  26. Coldplay – The Scientist
  27. Coldplay – Fix you
  28. Macy Gray – Coming Back To You
  29. Will Dailey – Rise
  30. 3 Doors Down – Here Without You
  31. A Great Big World ft. Christina Aguilera – Say something
  32. Adele – Somone Like You
  33. Adele – Rolling in The Deep
  34. Andrew Belle – Oh My Stars
  35. Ania Dąbrowska – Trudno mi się przyznać
  36. Barbara Streisand ft. Celine Dion – Tell Him
  37. Barcelona – Come Back When You Can
  38. Beyonce – Halo
  39. Beyonce – At Least
  40. Bob Segar – We’ve Got Tonight
  41. Britney Spears – Seal it With a Kiss
  42. James Morrison ft. Nelly Furtado – Broken Strings
  43. Bruno Merz – For you Now
  44. Celine Dion – I’m Alive
  45. Jason Marz – I Won’t Give Up
  46. Jahon Legend – All Of Me
  47. Kelly Clarskon – Already Gone
  48. Lionel Richie – Say You Say Me
  49. Maroon 5 – It Was Always You
  50. Nat King Cole – Love
  51. Rihanna – Umbrella
  52. Ronan Keating – If Tomorrow Never Comes
  53. The Fray – How To Save a Life
  54. UB40 – (I Can’t Help) Falling In Love With You
  55. The Swell Season – The Moon
  56. A Fine Frenzy – Almost Lover
  57. Andrew Belle – Make It Without You
  58. Ben Cocks – So Cold ft. Nikisha Reyes-Pile
  59. Beyonce – Crazy in Love (wersja z Grey’a)
  60. Blonde – I Loved You
  61. Bracia – Za Szkłem
  62. Brutha – She’s Gone
  63. Bryan Adams – Here I am
  64. Calvin Harris – Feel So Close
  65. Capital Cities – Safe and Sound
  66. Celine Dion – I Drove All Night
  67. Chris Brown – Kiss Kiss
  68. Chris Daughtry – What About Now
  69. Chris Daughrty – Life After You
  70. Dido – White Flag
  71. Ed Sheeran – Give Me Love
  72. Edyta Bartosiewicz – Opowieść
  73. Ellie Goulding – How Long Will I Love You
  74. En Vouge – Don’t Let Go
  75. Eternal – Angel
  76. Frank Sinatra – Can’t Take My eyes off You
  77.  James Morrison – You Give Me Something
  78. James Morrison – I Won’t Let You Go
  79. Jason Mraz ft. Colbie Caillat – Lucky
  80. Jessie Ware – Say You Love me
  81. Jordan Sparks ft. Chris Brown – No Air
  82. Justin Timberlake – Mirrors
  83. Marcos Hernandez – Way I Do
  84. Marvin Gaye – Sexual Healing
  85. Matt Dusk ft. Edyta Górniak – All The Way
  86. Ne-yo – Miss Independent
  87. Enrique Iglesias – Hero
  88. Onerepublic ft. Timbland – Apologize
  89. Passenger – Let Her Go
  90. Prince Royce ft. Jennifer Lopez – Back It Up
  91. Train - Calling All Angels
  92. Safetysuit – Anywhere But Here
  93. Safetysuit – Find a Way
  94. Safetysiut – What If
  95. Shania Twain – You’re Still The One
  96. Snow Patrol – New York
  97. Switchfoot – Always
  98. The Underserving – There For You
  99. Tiziano Ferro ft. Kelly Rowland – Breathe Gentle 
  100. Train – Hey Soul Sister 

Pozdrawiamy gorąco, 
Rose i Hangon.  

poniedziałek, 27 lipca 2015

Question Tag

Witajcie Kochani!
Na początku chciałybyśmy przeprosić za długi czas oczekiwania.
Sprawy rodzinne niestety opóźniły nieco nasze odpowiadanie, ale oto jesteśmy. Miało być w poniedziałek, a do północy jeszcze 30 minut, więc teoretycznie wywiązałyśmy się z obietnicy:)
A teraz do rzeczy.
Jesteśmy mile zaskoczone Waszym odzewem. Starałyśmy się odpowiadać możliwie jak najbardziej szczegółowo i mam nadzieję, że nie będziecie się czuli zawiedzeni. Niektóre pytania się powtarzały, dlatego nie odpowiadałyśmy na nie po raz drugi:)
A oto i odpowiedzi:

1. Czy jesteście w tym samym wieku ?
Tak, mamy po dziewiętnaście zabawnych latJ
2. Gdzie mieszkacie ?
W Legnicy i w Radomiu.
3. Jak naprawdę macie na imię?
Ania i Kamila
4. Ile planujecie sezonów?
Nie mamy pojęcia, ale na pewno powstanie ich 5 albooo 7.
5. Czy będą dzieci i psy ?
Jak najbardziej J
6. No i oczywiście czy będzie ślub bohaterów rzecz jasna ?
Będzie, będzie, ale nie tak szybko.
7. Czy długo zbierałyście sie za pisanie go ?
Kilka miesięcy.
8. Jak sie poznałyście ?
Poznałyśmy się na Forumowisku, które niestety już nie istniejeL Obydwie byłyśmy fankami SMackedu i pisałyśmy opowiadania. I tak po prostu pewnego dnia zaczęłyśmy pisać i tak zostało.
9. Zdradzicie wasze największe marzenie ?
Wyjazd do Nowego Jorku!
10. Kim są wasze najlepsze przyjaciółki, skąd je znacie i jak maja na imię ?
Kamila: Dominika, Ania, Ania. Kim są? Moimi najlepszymi przyjaciółkami J
Ania: Alicja, Daria, Aldona i Kamila.
11.Macie chłopaków?
Na razie nie.
12. Wasze ulubione piosenki ?
Hmm… trudno powiedzieć, ale wszystkie kojarzące się ze SMackedem! Kiedyś je Wam pokażemy.
13. Wasza ulubiona drugoplanowa postać z waszego bloga?:)
Zdecydowanie Jake Walters!
14. To może tak gdzie mieszkacie?
Legnica, Radom.
15. Jakie macie plany na przyszłość?
Skończyć studia, znaleźć pracę zgodną z zainteresowaniami, wyjechać do NY i założyć rodzinę.
16. Jak powstało wasze opowiadanie?
Ania: W mojej głowie, bo miałam chęć zrobić coś z nimi innego, bardziej pikantniejszego.
17. Czy macie mniej więcej ułożone co Bedzie się działo w następnych odcinkach ?
Mniej niż więcejJ Cały czas mamy masę nowych pomysłów, które często wychodzą w trakcie pisania odcinka, albo mycia zębów, czy garów.
18. Kim jest dla was szalona Darioszka ? ;)
Ania: To jest moja przyjaciółka, a teraz dla TGH, największa opora.
19. W jaki sposób sie poznałyście ?
Patrz pytanie nr 8J
20. Długo się znacie ?
Około 6 lat.
21. Kogo najbardziej lubicie w CSI NY ?
SMACKED, oczywiście. A poza nimi to Don i DannyJ
22. Jak zaczęła sie wasza historia z nimi ?
Nie pamiętam dokładnie, ale któregoś wieczoru skakałam po kanałach i trafiłam na odcinek CSI:NY. Od początku wyczułam chemię pomiędzy Macem a Stellą i przepadłam na dobre.
23. Czy planujecie zakończyć opowiadanie pozytywnie ?
Jak najbardziejJ
24. Mieszkacie blisko siebie ?
Niestety nie, a bardzo byśmy chciały! L
25. Jak tworzycie rozdziały ?
Piszemy na zmianę. Jedna pisze fragment, wysyła drugiej i ta druga dopisuje coś od siebie i cykl się powtarza aż do końca odcinka.
26. Która z was pisze przedmowy?
Obydwie je piszemy, ale to zależy od tego, która napisała zakończenie odcinka. Na przykład jeżeli na moim fragmencie skończył się odcinek to przedmowę pisze Hangon  i odwrotnie.
27. Czy uśmiercicie kogoś?
Niiiieeee!
28. Czy ktoś podsunął wam jakieś pomysły do opowiadania ?
Zdarzało się, że nie raz inspirowały nas sny Darioszki.
29. Pomaga wam ktoś w inspiracjach ?
Patrz wyżej.
30. Z czego czerpiecie inspiracje ?
Z piosenek, The Good Wife i innych seriali, ale także z życia codziennego.
31. Jakie oceny miałyście z polskiego ?
Kamila: Na koniec liceum mogę się pochwalić oceną dobrą – 4.
Ania: Hahahahahahahahaha, poczekajcie, muszę się podnieść z podłogi, hahahaahah, no także tego, ja miałam 2. Więc teraz będziecie mogli myśleć „Jak ona może pisać?”
32 . Co was interesuje ?
Kamila: Czasami mam wrażenie, że wszystko! Ale najbardziej historia i geografia USA, geografia, histora (XIX wiek<3) , książki, podróże, ale przede wszystkim języki obce.
Ania: USA, monarchia Wielkiej Brytanii, język angielski, podróżowanie, fotografia.
33. Czy Megan będzie miała też kogoś?
Kto wie? Może, może.
34. Czy Rob dużo namiesza ?
Więcej niż się można spodziewać.
35. Beda jakieś inne romanse ?
Zdecydowanie J
36. Byłyście kiedyś za granica ?
Kamila: Tak. Dane mi było zwiedzić przepiękny Paryż, Wiedeń i Lwów.
Ania: Miesiąc na praktykach w Niemczech (Lepizig), a w czerwcu byłam w Czechach (Praga).
37. Co uważacie za nie wypał w waszym opowiadaniu ?
Nic. Jesteśmy rodzicami, a TGH to nasze dziecko, więc tak jak na rodziców przystało, uważamy, że jest idealne (nawet, jeżeli inni myślą inaczej).
38. Czy Rob zwany też patafianem pojawi się w 2 sezonie ?
Postać Roba będzie się pojawiać aż do początku sezonu 2.
39. Do jakich szkół chodzicie/chodziłyśmy
Ania: We wrześniu już ostatni rok w Technikum Hotelarskim na profilu technik obsługi turystycznej.
Kamila: Od października zacznę naukę na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu na wydziale Neofilologii (kierunek lingwistyka stosowana).
40. Czy macie rodzeństwo?
Ania: Jestem szczęśliwą jedynaczką! J
Kamila: Mam jedną starszą siostrę, która jest cudowną osobą J
41. Kiedy macie rodziny?
Ania: 24.10
Kamila: 15.01
42. Czego nie lubicie u drugiej osoby?
Ania: Nieszczerości najbardziej. Z resztą cech da się wytrzymać.
Kamila: Dwulicowość i nieszczerość.
43. Czy Darioszka jest najbardziej wtajemniczona?
Owszem jest. :D
44. Jak wyobrażacie sobie przyszłych mężów?
Ania: Jak mam szczerze odpowiedzieć, to nie wiem.. Jestem tym typem osoby, która w wieku dziewiętnastu lat nie ma pojęcia, co ma robić w przyszłości, i do czego jest dobra. Więc nie mam odpowiedzi na to pytanie.
Kamila: Mój przyszły mąż? Nie mam zielonego pojęcia. Czas pokaże. 
45. Jak wyobrażacie sobie swoją rodzinę za 20 lat, czy będziecie miały dzieci?
Patrz 25.
Ania: A co do dzieci.. może wykluję z dwoje, jak będę miała z kim!
Kamila: Bardzo chciałabym mieć dzieci. Uwielbiam je i mam szczerą nadzieję, że będzie mi dane cieszyć się macierzyństwem. Co do męża – mam nadzieję, że jakiś się znajdzie.
46. Czy ktoś Wam kiedyś przepowiadał Waszą przyszłość?
Ania: Mojej mamie, że jej dziecko będzie jakieś niesamowite. Ekhm, czekam na to wydarzenie!
Kamila: Nie. Nigdy. Raczej nie wierzę w takie rzeczy.
47. Co Was najbardziej różni?
Ania: Hmmm, to jest dość trudne, bo nie zastanawiałam się, co mnie różni z Rose.
Kamila: Podobnie, jak Hangon nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
48. Z czym macie największe problemy z pisaniem?
Wiadome, że prawo! Jesteśmy zielone, pomimo oglądania seriali, w których jest dużo spraw.
49. Która z Was jest najbardziej w tym „związku” dominująca?
Mamy raczej remis.
50. Czy oglądałyście inne serie CSI?
Ania: Miami, a Las Vegas to dla mnie kosmiczna seria, nie zbyt lubię.
Kamila: Oglądałam wszystkie CSI, ale żadne nie dorównywały poziomem CSI:NY.
51. Wasze ulubione seriale?
Ania: CSI:NY, Grey’s Anatomy, Once upon a time, TVD, Modern Family, The Good Wife, Sherlock, Sleepy Hollow, House, Elementary, Gossip Girl, House of Cards (swojego czasu, ale przestałam oglądać) .
Kamial: Hmm… trudne pytanie… Na pewno CSI:NY i Z archiwum X (polecam !) , House M.D., The Good Wife, JAG- Wojskowe Biuro Śledcze, Ranczo, Castle (dopóki Nathan był Nathanem) , Skandal, NCIS: Los Angeles, Bones;
52. Czy Wasi rodzice oglądają też CSI?
Ania: Mój tato Miami lub NY, zależy, co mu się bardziej spodoba.
Kamila: Moja mama bardzo lubi CSI: Miami ze względu na Horatio
53. Opowiecie coś o swoich przyjaciółkach/przyjacielach?
Ania: Łoo matko, ciężko powiedzieć, ale na pewno są SZALONE!
Kamila: Są najukochańszymi istotami na świecie. Taka druga rodzina, którą można wybrać.
54. Czy kiedyś ktoś Was zranił bardzo uczuciowo?
Ania: Takie życie, niestety tak.
Kamila: Tak.
55. Czy myślicie o jakimś innym projekcie?
Przez TGH stęskniło Nam się do oryginalnego wydania Maca i Stelli. Więc, kto wie?
56. Jak zapatrujecie się na nas waszych czytelników?
Ja jestem Was ciekawa! Skąd, jak, gdzie i co?! :D Na pewno ciągle się pytam, jak zaczęła się Wasza historia z CSI:NY i gołąbeczkami, czyt. Stella i Mac.
57. Czy ktoś zmusił Was do słuchania muzyki w innym języku?
Ania: Oj niee!
Kamila: Nieeeee, nikt nie zmusił. Nie musiał, bo jak dla Nas po angielsku wszystko brzmi lepiej.
58. Czego najczęściej słuchacie?
Ania: Nie mogę Was oszukać, bo to prawda – wszystkich piosenek, które mi się kojarzą z ich „związkiem”. Kiedyś Wam pokażę, czego słucham. ^^
Kamila: Najczęściej słucham Taylor Swift, The Beatles, Johna Lennona. Ogólnie uwielbiam muzykę lat 60, 70  80. Poza tym słucham wszystkiego, co wpadnie mi w ucho (obecnie Enej- Kamień z napisem love).
59. Wasz ulubiony kwiat?
Ania: Eee, nie posiadam. :D
Kamila: Róża, zdecydowanie.
60. Lubicie porządki?
Ania: Mam w domu chyba gorszą wersję Pani Idealnej, więc już mam to we krwi.
Kamila: Lubię porządek, ale yy… nie za bardzo lubię sprzątać xd
61. Czy jesteście uzależnione od seriali?
Ania: Nie, ale uwielbiam je oglądać.
Kamila: Od seriali nie, ale od shippów!
62. Czy w opowiadaniu wszystko będzie miało jakieś znaczenie?
Będzie kilka takich szczegółów, ale wtedy wszystko zostanie opisane.
63. Czy Darioszka sprawia Wam jakieś problemy?
Żadne. Jest bardzo kochana i wyrozumiała, na to, co robimy jak na razie z głównymi bohaterami, ale ja zawsze tłumaczę, że tak musi być. 
64. Czy lubicie oglądać bajki?
KOCHAM! ♥

Na razie tyle:)
Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania, zostawiajcie je pod postem Postifno lub pod tym. Z przyjemnością na nie odpowiemy!:)
Trzymajcie się ciepło,
xoxo Rose For Everafter i Hangon.

P.S. Zobaczcie, co myśli o Was sam Dr. House. A my totalnie się z nim zgadzamy!






czwartek, 23 lipca 2015

PostInfo

Tudum! Witajcie, moi drodzy, z tej strony szalona Hangon!

To nie żaden podwójny AA meeting, lecz zupełnie coś innego.
Wpadłam na pewien pomysł, który powinien się przyjąć. Przynajmniej tak myślę!
Więc.. wpadło mi do głowy, aby utworzyć post, w którym będziemy odpowiadać na Wasze pytania dotyczące wszystkiego; Nas, bloga, jak piszemy ten cały projekt, etc.
Oczywiście Wasze pytania zostawicie w komentarzach, a my będziemy się starać, uczciwie odpowiadać na nie. Sądzę, że jesteście ciekawe/wi, kto pisze ten zwariowany TGH!

___

Walczymy o szablon! Jest nadzieja, że w końcu ujrzycie piękną szatę graficzną na Naszym blogasku!

___

Ja i Rose, jesteśmy troszkę niedysponowane wenowo. Dobrze Nam się słowa nie kleją, więc na razie zbieramy siły, aby dokończyć pracę nad dziesiątym odcinkiem, na który zapewne tak czekacie. :)
W końcu chcemy Was zaskoczyć drugim sezonem, który będzie W Y S T R Z A Ł O W Y! Same z tego powodu zaczynamy lamentować - JAK FAJNIE BYŁOBY TERAZ PISAĆ DRUGI SEZON!
Szalone i nie wyżyte My. :))

Trzymajcie się ciepło (ekhm, jest aż za ciepło, ale cooo tam!), i pamiętajcie o pytaniach,
Hangon.


wtorek, 21 lipca 2015

Your weekly AA meeting

Witajcie Kochani!
To ja, jak zwykle spóźniona, ale pozytywnie nakręcona Rose For Everafter.
Jak Wam mijają wakacje?
Pogoda dopisuje?
Jak dotąd moje najdłuższe wakacje w życiu są bardzo... zaskakujące. Wiem, że będę znowu zanudzać, bo w końcu kto teraz chce słuchać o szkole i maturze? No nikt! Aleeee... Jednak Wam to powiem! Zostałam dumną studentką wydziału Neofilologii i pragnę podzielić się z Wami swoją radością. Obiecuję, że to ostatni raz, naprawdę ! :D
Prace nad The Good Husband trwają nieustannie i ciągle mamy mnóstwo nowych pomysłów,dlatego też...

                                             #UWAGA SPOILERY#
#1 Dziesiąty odcinek sezonu nosi tytuł "Dangerous Temptation".
#2 Dla tych, którzy zdążyli już znienawidzić Roba, mamy smutną wiadomość : zostaje z nami do końca tego sezonu (wybaczcie).
#3 Jake powróci z egzotycznych wakacji ze swoją nową miłością i obdarzy swoich przyjaciół prezentami
#4 W odcinku będziemy mieli okazję zaobserwować zazdrosnego Maca.
#5 Michelle i Stella będą prowadzić sprawę gwałtu dokonanego na pewnej call girl, a pomocy udzieli im niezastąpiony mecenas Taylor.

To chyba wszystko na dzisiaj.
Prace nad odcinkiem nadal trwają, jednakże prosimy o cierpliwość: wena potrafi być kapryśna.
Trzymajcie się ciepło ,
xoxo Rose For Everafter
P.S. Radujcie się, gdyż wraz Hangon doszłyśmy właśnie do wniosku, iż "Love Story" jest najbardziej SMackedową piosenką, jaka kiedykolwiek istniała <3

czwartek, 16 lipca 2015

"Mysterious Desire" (1x09)

You know me. You know my way in
You just can't show me, but God I'm praying,
That you'll find me, and that you'll see me,
That you run and never tire.
Desire
Ryan Adams – Desire (The Longest Ride)


Sen to chyba najprzyjemniejsza, ale także najbardziej niebezpieczna część ludzkiego życia. Traktujemy go jako coś naturalnego, zwykłego, kiedy tak naprawdę jest on odzwierciedleniem naszych najskrytszych marzeń, zmartwień i pragnień.
Sen to taki przyjaciel, który uświadomi ci, co robisz źle, ale nigdy cię nie skrytykuje, nie wyda. Sen jest wizją zbudowaną z naszych marzeń i pragnień.
Jest jedyną rzeczą, która należy tylko i wyłącznie do nas.

Miasto już dawno pogrążone jest w ciemnościach, kiedy wreszcie doczołguje się z trudem do mojego wygodnego apartamentu i z ulgą zatrzaskuję za sobą drzwi. Sprawa, którą mam prowadzić z Michelle wstrząsnęła mną nie na żarty. Kobieta, którą reprezentujemy została zgwałcona. Takie sprawy zawsze sprawiają mi trudność. Kiedy wyobrażę sobie tych drani, którzy biorą swoją ofiarę siłą tylko dlatego, że nie radzą sobie z kontaktami interpersonalnymi, aż mi się nóż w kieszeni otwiera. Wzdycham i zrzucając szpilki z obolałych nóg, kieruje swoje kroki do łazienki i wchodzę pod prysznic. Ciepła woda koi moje skołatane nerwy i sprawia, że po raz pierwszy od kilku dni czuję się naprawdę senna. Kiedy kończę jest już grubo po dwunastej w nocy i niewiele myśląc, zakopuje się w czarnej satynowej pościeli i zapadam w głęboki sen.
Mac i Stella stoją naprzeciwko siebie.
Jest ciemno.
Noc już dawno zapadła nad Nowym Jorkiem a budynek, w którym znajduje się kancelaria Loyd & Spencer opustoszał. Tylko gdzieniegdzie palą się światła.
Pomieszczenie, w którym znajduje się para oświetla tylko mała lampka stojąca na biurku, która daje niewiele światła. Pomimo tego nie trudno dostrzec, że atmosfera jest wyraźnie napięta. Oczy Bonasery ciskają gromy w kierunku Taylora, a on sam zaciska pieści tak mocno, że aż bieleją mu kostki.
Kłócą się.
Stella wykrzykuje coś w furii.
A potem to się staje.
W jednej sekundzie przypada do niej i przypiera ją do ściany.
Przez jedną niebotycznie długą chwilę mierzą się spojrzeniami, po czym Taylor unosi jej ręce nad głowę i unieruchamia. Oddech Bonasery staje się płytki i niezwykle szybki, a na twarz i dekolt buchają rumieńce. W jej oczach widać ogień.
I wtedy on już wie, że ona pożąda go tak bardzo, jak on jej.
Niczym wygłodniałe zwierze rzuca się na jej szyję i zaczyna obsypywać ją pocałunkami. Jego lewa dłoń błądzi po jej udzie po czym znika pod materiałem czarnej sukienki, by w końcu dotrzeć do jej rozpalonego wnętrza. Stella jęczy cicho i chcąc być jak najbliżej niego, zaciska nogę wokół jego bioder. Z jej ust wydobywa się zduszony okrzyk, kiedy czuje jego nabrzmiały członek w okolicach swojego podbrzusza.
 - Uwolnij mnie – szepcze, a jej głos drży lekko, kiedy Mac dotyka jej rozpalonych, spragnionych warg.
- Pragnę cię tak bardzo, że czasami nie mogę oddychać - mówi Taylor, pochylając się i całując ją namiętnie. Przyciskając ją mocniej do ściany, zacisnął bardziej uścisk na obu nadgarstkach. Całym swoim ciałem przykrył jej drobną sylwetkę. W geście zachwycenia wysunęła do przodu biodra, drażniąc się z nim.
- Dobra dziewczynka – mruknął wprost do jej ust, po czym wpił się w nie, zagryzając dolną wargę. Natomiast wolną ręką zsuwał koronkowe majtki z obu ud Stelli. Nie miała nic przeciwko, z jej ust wydobył się kolejny przyjemny jęk, który rozdźwięczał się po całym pomieszczeniu. Gdy bielizna upadła na podłogę, Mac uwolnił oba nadgarstki, które z zawrotną prędkością zajęły się odpinaniem paska od spodni i wyciąganiem pośpiesznie koszuli.
- Wiele razy w mojej głowie uprawiałam z tobą seks  – wyszeptała mu prosto do ucha, podgryzając małżowinę uszną.
- A więc śnimy o tym samym - mówi i przyciąga ją jeszcze bliżej.
Pocałunki stają się coraz bardziej zachłanne i namiętne.
Jej dłonie błądzą w jego włosach, kiedy on zrywa z niej czarny, koronkowy stanik i zaczyna drażnić nabrzmiałe z podniecenia piersi. Ciało Stelli wygina się lekko w łuk a ona jęczy cicho.
 - Nie dręcz mnie – szepczą jej wargi i przyciąga do go do siebie z impetem. Mac chwyta jej lewą pierś w swoje usta i sprawnie zaczyna drażnić brodawkę, która staje się twarda. Gdy jest już w pełni usatysfakcjonowany ze swojej pracy, łapie ją za biodra i sadza na pobliskiej szafce, strącając po drodze lampę, która roztrzaskuje się w drobny mak.
Żadne z nich jednak tego nie zauważa.
Ich pożądanie sięga zenitu, kiedy Taylor klęka między jej nogami i rozchyla je lekko. Zbliżając się do jej ciepłego wnętrza, wyraźnie czuje jej rządzę i uśmiecha się zwycięsko.
Teraz może z nią zrobić wszystko.
Teraz należy tylko do niego.
Powoli obsypuje drobnymi pocałunkami wnętrze jej ud, aż w końcu dociera do jej spragnionej kobiecości i zatapia się w niej bez pamięci. Wodzi językiem po jej wnętrzu, drażniąc, liżąc i ssąc, a ona pręży się niczym kot i jęczy z rozkoszy, aż w końcu osiąga spełnienie z jego imieniem na ustach.
 - Mac!!!!
Otwieram gwałtownie oczy, a moje serce bije jak oszalałe.
Przez jedną straszną sekundę zaczynam panikować, a potem uświadamiam sobie, że jest już rano, a ja leżę w pełni ubrana w swojej sypialni, w swoim łóżku.
To był tylko sen.
Erotyczny sen.
Kiedy przekręcam się na drugi bok, wyczuwam wilgoć pomiędzy moimi udami i uświadamiam sobie, że chociaż Mac nie był prawdziwy to mój orgazm wydarzył się naprawdę. Niechętnie wygrzebuje się z pościeli i kieruję się prosto pod prysznic. Kiedy ściągam z siebie majtki noszące ślady białej mazi, mimowolnie uśmiecham się lekko. Ten facet nawet we śnie wie, jak mnie zaspokoić.
I kiedy tak ciepła woda spływa po moich plecach zastanawiam się, jak to jest poczuć jego dotyk na swojej skórze, jego oddech i język na ustach i jeszcze bardziej niż kiedykolwiek zaczynam pożądać go jeszcze bardziej. Wściekła na siebie szybko spłukuję pianę i owijam się białym, pluszowym ręcznikiem. Nad moją głową unosi się para wodna i kiedy chcę spojrzeć w lustro, muszę przetrzeć je ręką. Patrzę na swoje odbicie i tylko potrząsam głową. Jesteś beznadziejna. Znajdź sobie wreszcie faceta albo chociaż gościa na jedną noc, bo takie sny cię wykończą - gratulując sobie pomysłu, suszę włosy i robię delikatny makijaż, po czym udaję się na łowy do swojej wypchanej, ale i tak zbyt małej jak dla mnie, garderoby. Staję przed szeregiem sukienek, spódnic, spodni i wszelkiego rodzaju koszul i bluzek, i zaczyna kręcić mi się w głowie.
 - Cholera, jak to możliwe, że mając tyle tego wszystkiego, nadal nie mam się w co ubrać?! – myślę i naglę wpadam na genialny pomysł.
Emily!
Ona będzie wiedziała, co zrobić.
Chwytam telefon i wybieram numer mojej nieocenionej przyjaciółki, która odbiera dopiero po szóstym dzwonku.
 - Hmm? - słyszę po drugiej stronie i odsuwam swojego iPhona, aby spojrzeć na wyświetlacz, który pokazuje 6:40. Ups! Trochę za wcześnie, ale halo ja mam tutaj wyjątkową sytuacje, prawda?
 - Em to ja.
 - Co za ja? Czemu ja mnie budzi o tak barbarzyńskiej porze?
 - 911! Wstawaj! Musisz przywlec tu swój tyłek i mi pomóc! – wrzeszczę do słuchawki i słyszę, jak Emily ziewa głośno.
 - Dobra już nie śpię. Co jest?
 - Nie mam się w co ubrać.
 - I dlatego mnie budzisz o… o 6:40! Oszalałaś do reszty?!
 - Przestań się mazać. Jeżeli nie chcesz tutaj przyjść osobiście to przynajmniej powiedz mi, co mam założyć, aby uwieść faceta.
Po drugiej stronie zapada cisza, która dla mnie nie zwiastuje nic dobrego.
 - Będę za 5 minut – mówi Em i już po chwili słyszę dźwięk urwanego połączenia.
Kiedy w końcu dociera do mnie z pięciu minut zrobiło się dwadzieścia pięć, ale czego można się spodziewać po wiecznie spóźniającej się kobiecie?
 - Przybyłam i jestem gotowa do akcji- oznajmia, gdy tylko otwieram drzwi i bez zbędnych ceregieli, wpada do mojej garderoby, zrzucając po drodze buty i żakiet.
Podążam za nią i siadam na kozetce, która stoi pod ścianą.
 - Skoro masz uwieść Maca, musisz włożyć coś krzyczącego: ”nie jestem dziwką, ale jak mnie przelecisz to się nie obrażę” – mówi, marszcząc brwi w zamyśleniu.
 - Skąd ten pomysł, że to właśnie jego chcę uwieść? - pytam, lekko nachmurzona, że zna mnie tak dobrze.
 - Ostatnio cały czas kłapałaś jadaczką na jego temat. Z resztą nie ty jedna.
Prostuję się na kozetce, zdziwiona.
 - A kto jeszcze?
 - A jak myślisz? – patrzy na mnie z podniesionymi wysoko brwiami i wytrzeszczonymi oczami.
 - Jake.
 - Brawo, Królowo Spostrzegawczości.
 - Nie zmienia to faktu, że nie zamierzam go w żaden sposób uwodzić. Chcę się po prostu z kimś zabawić. Mam dosyć tej ciągłej frustracji i niezaspokojenia.
Emily kiwa głową ze zrozumieniem.
 - Musisz kogoś przelecieć.
 - Tak, bo inaczej te sny erotyczne mnie wykończą – mówię zanim zdążę ugryźć się w język i patrzę z przerażeniem, jak moja przyjaciółka rzuca na podłogę jedną z moich sukienek i szybko zajmuje miejsce obok mnie.
 - Sny erotyczne? – powtarza, uśmiechając się jak kot, który właśnie zżarł kanarka.
Boże, a już miałam nadzieję, że tego nie słyszała.
 - O kim? Mów mi wszystko! - zaczyna podskakiwać, jak podekscytowana nową kolorowanką i w końcu łamię się i opowiadam jej o tym, jak zmęczyła mnie sprawa.
O śnie.
O tym, jak kłóciłam się z Taylorem, a później on wziął mnie na ścianie.
Gdy kończę, szczęka Emily znajduje się w okolicach podłogi.
 - No co?
 - Nic, nic – mówi, podchodząc do wieszaków i wyciągając z nich białą, obcisłą sukienkę, rzuca ją w moim kierunku. Następnie przynosi mi złote dodatki i niebotycznie wysokie, czarne szpilki.
 - Masz. Tak ubrana nie tylko wyrwiesz setkę facetów, ale też sprawisz, że pewien prawnik będzie miał podwyższone libido.
Uśmiecham się do niej z wdzięcznością i obejmuję lekko.
 - Dziękuję. Jesteś kochana.
 - Nie ma za co. Bardzo mi przykro, ale muszę lecieć, przygotować się do pracy. Don pewnie już świruje, bo przez to wszystko zapomniałam komórki – mówi, przewracając oczami – jeszcze pomyśli, że ktoś mnie porwał.
Odprowadzam ją do drzwi.
 - Powodzenia, cziko – ostatni raz ściskamy się na pożegnanie, a kiedy znika w windzie, odwracam się na pięcie i wracam do swojego królestwa, aby zacząć szykować się na wojnę.

* * *
Miesiąc pracy w Loyd&Spencer minął błyskawicznie szybko. Jestem zachwycony obrotem sprawy. Mam świetną pracę, w mieście, które nigdy nie zasypia. Mam świetnych współpracowników. I mam nad głową kuszący obiekt westchnień setki mężczyzn. Po wydarzeniu w klubie, stałem się wobec niej delikatnie bezradny. Moje ciało stało się podatne na jej wdzięk ruchu, ubioru, a także, jak mówi, śmieje się, czy po prostu pojawi się na horyzoncie. To nie zdrada. Nic nie jeszcze nie zrobiłem, ani nie robię. Tylko za często o niej fantazjuję. Kochając się z własną żoną, wyobraziłem sobie, że właśnie ona jest pode mną. Nie mogę się otrząsnąć z tego do dziś. Nie powinno to się w ogóle wydarzyć.
Czy ona w ogóle ma pojęcie, jaki ma na mnie wpływ? – zastanawiam się, parkując swoje Audi w głębi parkingu. Wychodząc z pojazdu, kątem oka dostrzegam światła i znaczek Leksusa. Oto i ona. Dostrzegam jej twarz. Rozpuszczone kręcone włosy, na nosie czarne okulary.
Postanawiam poczekać na nią. Dlaczego? Nie mam skrupulatnej odpowiedzi. Po prostu chcę ją zobaczyć w całej okazałości.
Na dachu stawiam swoją teczkę i opieram się plecami o drzwi, zakładając ręce na piersi i krzyżując nogi.
Co, ja właściwie wyprawiam?
Umknęło mi to pytanie, gdy zobaczyłem, jak wychodzi z samochodu. Najpierw wykłada obie nogi na zimie. Od razu rzucają mi się wysokie czarne szpilki i smukłe łydki. Po czym ukazuję się cała, zatrzaskując drzwi i blokując kluczykiem auto.
Z niemałego wrażenia muszę się poprawić. Jej seksapil rzucił mnie dosłownie na kolana.
Ta biała obcisła sukienka, która perfekcyjnie przylega do jej ciała, pokazując światu, jakie posiada walory.
Zrobiło mi się gorąco.
Podnosząc wzrok do góry, zauważa mnie. Lewą dłonią zsuwa okulary przeciwsłoneczne i zakłada je na głowę, uśmiechając się.
- Witaj, nieznajomy – mówi, zatrzymując się dokładnie naprzeciwko mnie. – Czyżbyś na kogoś czekał?
 - Już nie – odpowiadam, zachwycony naszym małym flirtem. – Idziemy?
Kiwa tylko głową, a ja powstrzymuję ochotę porwania jej w swoje ramiona, które palą mnie żywym ogniem.
Jak jedna kobieta może tak zachwycać? – zastanawiam się, kiedy do mich uszu dociera jej melodyjny głos.
 - Mówiłaś coś?
 - Pytałam, jak idzie sprawa młodego Hoffmana.
 - Wiesz, jest ciężko, ale nie dam zniszczyć mu życia. Chłopak wycierpiał wystarczająco dużo. Zasługuje na drugą szansę.
W jej oczach dostrzegam coś, czego nie potrafię zidentyfikować.
Jakiś błysk dumy, a może zaskoczenia?
Nie mam jednak zbyt wiele czasu, aby się nad tym zastanawiać, więc po prostu wzruszam ramionami i w ciszy wchodzimy do windy.
Do moich nozdrzy wdziera się jej zniewalający zapach i zaciskam usta w wąską linię. Nieświadomy tego, co robię, złapałem się we własne sidła. Ta kobieta jest dla mnie, jak narkotyk. Odurza mnie, wabi, a ja bez pamięci lgnę do niej, jak ćma do ognia.
 - 20..21 – w napięciu śledzę zmieniające się piętra i kiedy wreszcie drzwi windy otwierają się, ukazując wnętrze kancelarii Loyd&Spencer, oddycham z ulgą.
Bez słowa rozchodzimy się do swoich gabinetów, jednakże zanim przekroczę próg swojego biura, odwracam się i z uśmiechem mówię:
 - Pięknie dziś wyglądasz, Stello. I te perfumy… - jej policzki rumienią się lekko, a w moim brzuchu eksplodują motyle. - Miłego dnia – rzucam i znikam we wnętrzu mojego małego królestwa. Zdejmuję płaszcz i gdy pogwizdując cicho, podchodzę by zająć swoje standardowe miejsce za biurkiem zauważam, że nie jestem sam. Przy oknie ubrany w mundur tak charakterystyczny dla Marines stoi wysoki mężczyzna, który wydaje mi się bardzo znajomy. Przeszukując pamięć, jednocześnie chrząkam, aby zwrócić jego uwagę.
 - Przepraszam, czy mogę w czymś… -  zaczynam i wtedy nieznajomy odwraca się w moją stronę, a słowa zamierają mi na ustach.
To on.
To naprawdę on.
Jest trochę chudszy niż za czasów Yale, ale to na pewno Rob.
 - Rob? – mężczyzna kiwa tylko głową i uśmiecha się szeroko – Robert Tarner, kopę lat! Co cię tu sprowadza, stary druhu? – wołam, jednocześnie witając się z nim w typowo męski sposób.
 - Czy muszę mieć jakiś powód? – udaje urażonego – mamy jakąś konferencje na temat bezpieczeństwa narodowego w siedzibie ONZ, więc pomyślałem, że wpadnę i pogadamy sobie, jak za starych dobrych czasów, kiedy jeszcze byliśmy młodzi i piękni.
 - Mów za siebie, ja nadal jestem młody.
 - I piękny – parskamy śmiechem, a potem gestem pokazuję mu, by spoczął na fotelu.
 -  Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? – proponuję.
Rob tylko marszczy nos i kręci głową na co ja uśmiecham się głupio.
Doskonale wiem, że nie lubi żadnego z wyżej wymienionych napoi, ale nie zaszkodziło zapytać.
 - Wiesz przecież, że prędzej piekło zamarznie niż ja sięgnę po ten syf.
 - W takim razie musisz poczekać, aż skończę pracę. Tutaj niestety nie mogę cię poczęstować naszym ulubionym trunkiem. Rozumiesz, Wielki Brat patrzy – wskazuję na mijającą mój gabinet Spencer.
 - Rozumiem. No to co? Dzisiaj o 6?
 - O 7? Zapraszam do mnie. Megan ma nocny dyżur, więc …
 - Wolna chata, yeah – Rob celuje pięścią w sufit i obaj śmiejemy się cicho – będę na pewno. A teraz znikam, bo nie chcę mieć cię na sumieniu. Jak wywalą cię z roboty to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina, stary – podnosi się i zaczyna kierować się w stronę drzwi, kiedy nagle staje jak wryty.
 - Coś się stało?- pytam zaniepokojony jego dziwnym zachowaniem.
Kręci przecząco głową i zwracając się w moją stronę, mówi:
 - Kim jest to cudo z naprzeciwka?
Na początku nie rozumiem, o co mu chodzi, ale potem podążam za jego wzrokiem i boleśnie uświadamiam sobie co, a raczej kogo ma na myśli.
Stella.
Chodzi mu o Stellę.
 - Ahh … to jedna z prawniczek. Bardzo miła osoba – mówię, próbując zachować spokój.
 - Mhmm – Tarner ponownie lustruje postać Bonasery – lecisz na nią, co? – pyta, unosząc brwi.
 - Oszalałeś! Mam żonę! – udaję oburzenie i modlę się, by mnie nie przejrzał.
 - Żonę, żonę, ale no chyba nie zaprzeczysz, że jest piękna, co? – oddycham z ulgą. Od studiów wiele się zmieniło i na szczęście dla mnie, Rob nie zna mnie tak dobrze, jak kiedyś.
 - Jest śliczna – odpowiadam i nie mogąc oprzeć się pokusie, patrzę w jej, a nasze spojrzenia się spotykają. Stella uśmiecha się lekko i wraca do swoich papierów, a ja ponownie skupiam uwagę na swoim koledze, który gapi się na nią, jak ciele na malowane wrota.
 - Rob? Rob?! – szturcham go.
 - Tak? – w jego głosie słychać jakieś dziwne rozmarzenie, co powoduje, że mam ochotę go zamordować. Jeżeli ja nie mogę mieć Stelli to jemu tym bardziej nie pozwolę jej mieć.
 - Przestań się gapić! To krępujące i wysoce niestosowne – mówię nachmurzony.
 - Ohhh… odezwał się w tobie stary, dobry, grzeczny Mac – śmieje się Rob i tym razem naprawdę kieruje się do wyjścia. – Do zobaczenia o 7.
 - Do 7 – wychodzi, ale w drzwiach odwraca się jeszcze i pyta:
 - Gdzie mieszkasz? – przez to wszystko zapomniałem, że nie zna mojego adresu.
 - Uhh.. wyślę ci adres smsem, bo nadal nie pamiętam nazwy ulicy. Wiesz, skleroza.
 - Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają - mówi i odchodzi, a ja z ciężkim westchnieniem zasiadam za swoim mahoniowym biurkiem i z wielkim trudem zabieram się do pracy.

* * *
Wszystko, co powiedziała Emily tego ranka, sprawdziło się. Nie mogę odkleić z ust uśmiechu, gdyż dobrze widziałam, jak lustruję mnie z góry do dołu. Podsyciło mnie to jeszcze bardziej. Przez ten sen i tak nie mogę opanować pragnienia zaciągnięcia go do małego i ciasnego pomieszczenia, i błagania, by wziął mnie na szybko.
To jest żenujące – potrząsam głową, kartkując swój brązowy kalendarz. Niemniej jednak podnoszę wzrok. Nie mogę się oprzeć. Widzę go w towarzystwie mężczyzny w mundurze. To ciekawe. Muszę przyznać, że jego towarzysz jest przystojny. Wyglądają również na dobrych znajomych. Łapię krótki kontakt wzrokowy z Taylor’em i czerwienię się, jak nastolatka. Opuszczam głowę, przygryzając dolną wargę. Tak dłużej nie wytrzymam – wzdycham, wstając z fotela. Opuszczam swój gabinet i kieruję się prosto do pomieszczenia socjalnego, po drodze mijając uśmiechniętą od ucha do ucha Michelle. Odwzajemniam gest i ruszam przed siebie. Gdy w końcu jestem na miejscu, łapię wysoką szklankę i nalewam wody, po czym wrzucam dwie kostki lodu, z myślą, że to mi pomoże. Delikatnie chwytam naczynie w dłoń, rozkoszując się zimnem. Wychodząc z takowej kuchni, wpadam na umundurowanego mężczyznę.
- Um – szybko zatrzymuję się na wysokich szpilkach. – Przepraszam, nie zauważyłam Pana – spoglądam na jego twarz; dostrzegam na niej kilka zmarszczek, bystre błękitne oczy i błyskotliwy uśmiech.
- Nic się nie stało – odpowiada i przez chwilę zapada między nami niezręczna cisza, podczas której przyglądamy się sobie z zainteresowaniem. Przyjaciel Taylora robi na mnie duże wrażenie i czuję, jak odzywa się moja kobieca strona.
Ta, która koniecznie musi kogoś przelecieć, bo inaczej zwariuje.
Nagle przychodzi mi do głowy pewien pomysł, który bez zastanowienia wprowadzam w życie.
 - Może dałby się pan zaprosić na drinka? – proponuję, uśmiechając się zalotnie.
Boże, co się ze mną dzieje? Jestem tak podniecona, że gdyby szczotka miała penisa z pewnością bym się jej nie oparła.
 - Z przyjemnością. Jeżeli taka piękna kobieta, jak pani proponuje spotkanie to grzechem byłoby odmówić – mówi, przewiercając mnie wzrokiem na wylot.
 - Czy jutro wieczorem jest Pan wolny? – pytam, jednocześnie bawiąc się niesfornym kosmykiem włosów, który opada mi na twarz.
 - Mów mi Rob – odpowiada, podając mi rękę.
 - Stella - i kiedy chcę uścisnąć jego dłoń, on chwyta moją i składa na niej delikatny, prawdziwie gentelmeński pocałunek, a ja rumienię się. – Więc Rob czy jutrzejszy wieczór ci odpowiada?
 - Jak najbardziej, Stello. Powiedz tylko gdzie i o której, ponieważ jestem tutaj nowy – wygląda teraz, jak zagubiony chłopiec i moje serce przyspiesza.
 - Opanuj się, kobieto. To tylko facet! Nie George Clooney! – besztam się w myślach, ale i tak nie mogę oprzeć się jego urokowi.
 - Blue Moon o 8? - proponuję.
 - Będę na pewno. Do zobaczenia, Stello - cmoka mnie w policzek i odchodzi, pozostawiając po sobie zmysłowy zapach perfum, które powodują, że robię się mokra.
Znowu.
- Cholera – przeklinam w myślach i z niechęcią przyglądam się wodzie, która jeszcze niedawno była zimna. Upijam łyk i krzywię się, gdy okazuje się ciepła. Wracam więc do kuchni i wylewam zawartość do zlewu, po czym kieruję się do swojego gabinetu, jednakże gdy tylko tam docieram, widzę JEGO. Analizuje jakieś papiery, a w ustach trzyma ołówek. Przez chwilę gapię się na jego wargi, a w głowie tłucze mi się myśl, że ja znalazłabym dla nich odpowiedniejsze zajęcie.
Przymykam oczy i opieram się o ścianę.
Wdech i wydech, wdech i wydech. Powtarzam to jeszcze kilka razy i w końcu udaje mi się uspokoić na tyle, by nie stracić głowy. Następnie poprawiam sukienkę i kieruję swoje kroki do jego zacisza. Nie zauważył mnie, dlatego staję w progu i stukając lekko w futrynę, mówię:
 - Puk, puk. Nie przeszkadzam? – unosi lekko głowę, a jego wzrok zatrzymuje się na moich nogach, a dopiero późnej przenosi go na twarz.
Uśmiecham się lekko.
 - Nie, oczywiście, że nie- odpowiada, odwzajemniając uśmiech- od tych wszystkich papierów zaczynam widzieć podwójnie – wzdycha i przeciera oczy.
 - Wychodząc z kuchni wpadłam na twojego kolegę- widzę, jak cały sztywnieje, a usta zaciskają się w wąską kreskę. Nie wiem, dlaczego to powiedziałam, ale utwierdza mnie to w przekonaniu, że nie pozostaję mu obojętna.
 - Miły facet.
 - Tak, bardzo miły – odpowiada bez przekonania.
Przechylam na bok głowę, przyglądając mu się badawczo.
 - Czemu mam wrażenie, że nie jesteś zadowolony z naszego spotkania?- wygląda na zaskoczonego i już otwiera usta, żeby zaprzeczyć, kiedy powstrzymuję go, unosząc lekko dłoń- tylko bez wykrętów.
Przez chwilę bębni ołówkiem o blat biurka, po czym wzdycha ciężko.
 - Rob to porządny facet, naprawdę.
 - Ale..
 - Ale jest wojskowym. Gdyby coś mu się stało na froncie… - zaczyna, a ja wybucham śmiechem, za co otrzymuję wrogie spojrzenie.
 - Przepraszam – chichoczę, jednocześnie próbując złapać oddech. – Mac my tylko umówiliśmy się na drinka. A ty mówisz tak, jakbym miała go poślubić.
Taylor uśmiecha się.
 - Masz rację. Ja po prostu nie chcę, żeby cię skrzywdził – mówi, kiedy jestem już przy wyjściu.
 - Nie bój się, jestem już dużą dziewczynką. Potrafię o siebie zadbać - odpowiadam i w przypływie odwagi podchodzę i całuję go w policzek.
Kiedy opuszczam jego gabinet, czuję jego palący wzrok na moich nogach i uśmiecham się z satysfakcją.
Mamy remis - myślę, biorąc do ręki akta.
Siadam na burku i zaczynam je analizować, jednocześnie starając się, by moje dolne kończyny pozostawały w polu widzenia pewnego zazdrosnego adwokata.

* * *
Gdy wysyłam wiadomość tekstową z adresem do Roba, mam dziwne przeczucie, że będzie chciał wypytać mnie o szczegóły dotyczące Stelli. Mam świadomość, że może już coś planować wobec niej, nawet jeśli widział ją przelotem, i przelotem zamienił z nią kilka słów. Za dobrze go znam, i za dobrze pamiętam młodzieńcze czasy, kiedy on wokół siebie miał tuzin dziewczyn. Nie zawsze to dobrze się kończyło. Wiele niby związków, przeistaczały się w walkę i falę zazdrości.
Gasząc lampkę na biurku, widzę, jak jeszcze wypełnia jakieś papiery. Jest zmęczona, ale i zdeterminowana. Jest po prostu cudowna. Czemu właśnie on może, a ja nie?
Bo masz żonę! – wstrętny głosik w głowie, przypomina mi realia. Nie jesteś typem, który zdradza, albo po prostu jesteś tchórzem – analizowanie mojego życia, nigdy nie było moją mocną stroną.
Zerkając kątem oka na jej żmudną pracę, opuszczam hol kancelarii i kieruję się do windy. W myślach błagam tylko kogokolwiek, abym nie wyszedł z siebie w trakcie rozmowy z Robertem. Wolę spędzić wieczór ze starym kumplem przypominając sobie, jak to było dwadzieścia lat temu, niż ujawniać tajemnice kobiety, przez którą nie mogę spać.
Kiedy zasuwają się drzwi maszyny i wciskam przycisk zero, przyznaję w duchu, że jestem zazdrosny. Nie ubolewam nad tym faktem, lecz mam mieszane uczucia.
Chcę ją mieć tylko dla siebie, ale jednocześnie nie chcę, żeby ją skrzywdził.
A to właśnie Rob potrafi najlepiej.
Nie raz i nie dwa widziałem ślady po żyletce na nadgarstkach odrzuconych dziewczyn, kiedy byliśmy jeszcze na studiach. Dokładnie pamiętam ślady masakry na ich mokrych policzkach i rozpaczliwe telefony w środku nocy. Mój przyjaciel jest i był typem faceta, który nie potrafi zadowolić się jedną kobietą. Nie ważne, jaka jest piękna i mądra. On i tak ją zdradzi z pierwszą napotkaną dziewczyną, która wpadnie mu w oko. Tarner to typ zdobywcy. Myślę, że właśnie dlatego wybrał wojsko. By zdobywać coś więcej niż tylko naiwne kobiety.
Winda staje na parterze i z głębokim westchnieniem kieruję się do mojego samochodu, który jak na złość stoi gdzieś na końcu świata. Warczę, wściekły na siebie za swoją bezmyślność i zaczynam rozglądać się po parkingu, kiedy czyjaś ręka, zaciska się wokół mojego nadgarstka, a jakiś kobiecy głos pyta:
 - Zgubiłeś coś?
 - Tak, zostawiłem swoje serce w San Francisco, samochód na końcu świata. I Bóg jedne wiem, gdzie są - odpowiadam.
Kobieta śmieje się cicho i powoli odwracam się w jej stronę.
Parking pogrążony jest w półmroku, ale pomimo tego poznaję postać Stelli, która teraz patrzy na mnie z szerokim uśmiechem na ustach. Odwzajemniam gest i przez chwilę po prostu stoimy, przyglądając się sobie nawzajem.
 - Czy ty nie powinieneś czegoś szukać? – pyta zalotnie i czuję jej ciepły oddech na swoich ustach. Dopiero teraz uświadamiam sobie, jak blisko siebie się znajdujemy.
Mierzę ją spojrzeniem i widzę jej zaskoczenie w jej oczach, kiedy nachylam się nad nią i szepczę jej do ucha:
 - Tak naprawdę to już znalazłem – odsuwam się od niej i zanim odejdę do swojego Audi, które zauważyłem, pochylając się nad Stellą, dotykam czule jej policzka i mówię:
 - Dobranoc, Stello.
Nie odpowiada, ale kiedy mijam ją, wyjeżdżając z parkingu, jej dłoń znajduje się tam, gdzie jeszcze niedawno spoczywała moja. Uśmiecham się lekko, nie mogąc uwierzyć w to, że po tylu latach małżeństwa powoli tracę głowę dla innej kobiety. Kiedy wreszcie docieram do domu jest już prawie 7 i szybko biorę się za sprzątanie. I kiedy jestem trakcie wkładania brudnych naczyń do zmywarki, odzywa się dzwonek, oznajmiający przybycie Roba.
 - Chwileczkę- mówię, próbując wcisnąć jeszcze jeden talerz, który pęka i rozlatuje mi się w rękach.
– Cholera - mruczę, zbierając kawałki i wrzucając je do kosza. Następnie uruchamiam zmywarkę i dopadam do drzwi. Za nimi zastaję Roba, który z rękami złożonymi na piersi, opiera się o ścianę.
 - Trzy godziny później…- mówi, gdy gestem zapraszam go do środka. - Co ty tu robiłeś?
 - Sprzątałem.
 - A brzmiało, jakbyś walczył o życie.
 - Bardzo zabawne. Czego się napijesz? – pytam, chociaż z góry znam odpowiedź.
 - Whiskey, oczywiście.
Uśmiecham się szeroko, przypominając sobie czasy Yale.

Czasy, kiedy po raz pierwszy byłem tak pijany, że nie wiedziałem, jak się nazywam.